Już dawno nie było żadnej recenzji, tak więc w tym poście omówię moje ukochane cienie Inglota.
Uwielbiam je, odkąd miałam z nimi pierwszy raz styczność, czyli w szkole kosmetycznej, gdzie głównie pracowaliśmy na tych właśnie produktach.
Może zacznę od tego, że znajdują się one w kasecie Freedom System 20. Jest to pusta, magnetyczna paleta, do której samodzielnie wybieramy kolory i rodzaje cieni, przez to tworzymy swój indywidualny zestaw. Jest to moim zdaniem świetne rozwiązanie, gdyż nie mamy wtedy zbędnych cieni, jak to ma często miejsce przy zakupie gotowych palet innych marek.
Moja paleta mieści 20 matowych cieni Rainbow. Są to potrójne cienie, co dodatkowo daje mi więcej możliwości.
Jeżeli chodzi o jakość cieni Inglot, uważam, że jest świetna. Są bardzo dobrze napigmentowane, nie osypują się i co najważniejsze, są bardzo trwałe. Można powiedzieć, że praktycznie wpijają się w skórę. Bez porządnego demakijażu ciężko je usunąć, szczególnie te w ciemnych kolorach.
Jak już wspominałam, cienie te są matowe, dlatego obecnie kompletuję drugą kasetę, tym razem więcej tam będzie cieni z drobinkami, perłowych i opalizującyh. Jak tylko będzie gotowa, pojawi się recenzja.
Jeżeli chodzi o koszt takich palet, to wszystko zależy od wielkości kasety jaką wybierzemy oraz cieni jakie tam umieścimy.
Cienie kwadratowe są w cenie 13zł, okrągłe w cenie 10zł, cienie Rainbow 16zł.
Dostępne kasety to:
2 - 13 zł
3 - 14 zł
4 - 14 zł
5 - 16 zł
10 - 21 zł
20 - 35 zł
40 - 62 zł
Na własne potrzeby uważam, że spokojnie wystarczy nam kasetka na 5 lub 10 cieni. Jest to dość wysoka cena, ale pamiętajmy, że cienie są świetnej jakości, jak również, że kompletując samodzielnie kasetkę mamy pewność, że nie znajdzie się w niej żaden zbędny cień.
Ja gorąco polecam cienie Inglot, uważam je za jedne z najlepszych.
Jeżeli macie pytania dotyczące palety lub cieni, piszcie w komentarzach.